"Dwa oblicza" zaprezentowała nam Rawia we wczorajszym spotkaniu z GKSem. Niestety w przeciwieństwie do poprzedniego meczu z Rydzyniakiem tym razem świetnie graliśmy w pierwszej połowie, a na drugą wyszliśmy całkowicie odmienieni.
Relacja z meczu w rozwinięciu newsa...
Kolejny mecz rozegramy na własnym boisku, a naszym przeciwnikiem będzie drużyna Zjednoczonych Pudliszki.
Serdecznie zapraszamy wszystkich kibiców na trybuny!
Od pierwszych minut meczu inicjatywa była po naszej stronie. Nasz zespół grał dokładnie, agresywnie i nie pozwalał rozwinąć skrzydeł gospodarzom, którzy w ogóle nie zagrozili naszej bramce w pierwszych 45 minutach. Do tego bardzo dobrze wykorzystywaliśmy boczne sektory boiska na dość małej przestrzeni jaką zaserwowała nam murawa w Grotnikach gdzie odbywał się mecz. Dobrze wyglądały dośrodkowania i akcje z obiegnięciem przez obrońców, a najlepiej gra układała się po prawej stronie gdzie dobrze współpracowali ze sobą Tomasz Wawrzyniak i Karol Dutkowski, którzy co kilka chwil groźnie dośrodkowywali. Pierwszą okazję miał Michał Rejek, który strzelał głową po wrzutce "Japana", jednak tylko w bramkarza. Kilka minut później świetną piłkę podał Dutkowski, "Stasiu" strzelił bez zastanowienia z 6 metra, bramkarz świetnie interweniował i zdołał utrzymać piłkę w rękawicach. Po kilku dobrych akcjach w 31 minucie ponownie piłkę w pole karne posłał Tomasz Wawrzyniak, najlepiej przed bramką rywali zachował się Michał Rejek, który strzelił w kierunku "dłuższego słupka" i dał naszemu zespołowi prowadzenie. Po zmianie wyniku nie zwalnialiśmy tempa, tym razem z dystansu próbował uderzać Mariusz Molka ale ponownie dobrze interweniował golkiper gospodarzy. Kolejna akcja i kolejne zagrożenie pod bramka przeciwnika. Dośrodkowaną piłkę na dalszy słupek strąca głową Rejek do nabiegającego Materkowskiego, który świetnie uderzył z woleja, ale bramkarz GKSu był tego dnia w naprawdę dobrej formie, wyciągnął się jak struna i sparował silny strzał na rzut rożny. Nie ulega wątpliwości, że pierwsze 45 minut toczyło się pod dyktando naszego zespołu, który miał też niemało okazji do tego aby podwyższyć wynik. Schodziliśmy przy jednobramkowym prowadzeniu po dobrej grze i nic nie zapowiadało katastrofy.
Druga część tego spotkania to już zupełnie inna historia... która mimo wszystko zaczęła się od ofensywnej akcji Rawii po której mógł paść gol na 2-0, tak się jednak nie stało, a parę chwil później gospodarze doprowadzili do wyrównania. Jeden z graczy GKSu oddał strzał, po którym futbolówka tak niefortunnie odbiła się od naszych graczy, że znalazła się pod nogami jednego z napastników rywali, który nie miał problemów z pokonaniem Danka. Od utraty tego gola coś się posypało, a nasz zespół nie potrafił poradzić sobie z przeciwnikiem. Minęło kilka minut, a rywale strzelili kolejną bramkę, która padła w dość podobny sposób. Nasi obrońcy za krótko wybili piłkę z pola karnego, jeden z zawodników gospodarzy próbował nieudanie strzału przewrotką, o dziwo jednak piłka po zamieszaniu ponownie trafiła pod nogi kapitana rywali, a ten wyprowadza swoją drużynę na prowadzenie. Rawia chcąc szybko odrobić straty nie prowadziła już gry tylko szybkimi, długimi podaniami próbowała coś zyskać. Takie próby nie przynosiły najmniejszego efektu, gra zrobiła się bardzo nerwowa i niedokładna. W drugiej połowie pojawili się na boisku Igor Kal, który wszedł za kontuzjowanego Tomka Leciejewskiego i Sebastian Lorek, który zmienił Tomka Wawrzyniaka. Obraz gry nie uległ jednak zmianie, gospodarze atakowali, a nasz zespół uparcie próbował grać długa piłką. W końcówce odkryliśmy się, a rywale przeprowadzili kontrę, po której sędzia odgwizdał zagranie ręką w polu karnym. Nieszczęśliwie w tej sytuacji interweniował Bartosz Materkowski, który wślizgiem próbował zablokować strzał zawodnika gospodarzy. Przed szansą na ustrzelenie hat-tricka stanął Karol Miś, jednak dobrze wyczuł jego intencje Karol Danek i obronił rzut karny. Wynik meczu nie uległ już zmianie. Nasz zespół doznał porażki i obecnie traci do lidera "trzy oczka".
Niewątpliwie zagadką będzie to dlaczego nasz zespół tak zagrał w drugiej połowie meczu, bo pierwsza część gry napawała optymizmem, a widząc dobrą grę nikt chyba nie dopuszczał do siebie myśli o porażce w tym meczu, a na pewno nie w "taki sposób".